Ostatnio obiecywałam poprawę częstotliwości aktualizowania bloga … jak to się mówi „…obiecanki- cacanki…”. Nie udało się! Ciągły bieg w jakim żyłam, tryb pracy i obowiązki domowe na to nie pozwoliły.

Pracując w dwóch cyklach: 9:00 – 12:00 i 16:00 – 22:00, prowadząc zajęcia Fitness, nie było mowy o siedzeniu przy komputerze i pisaniu na spokojnie postów.  Podczas przerwy w pracy, udawało mi się zjeść przygotowany poprzedniego dnia posiłek, zdrzemnąć się, wstawić pranie, „ogarnąć mieszkanie” i przygotować się do kolejnych zajęć. Czasami bywało również tak, że i na te czynności nie wystarczało czasu. Dla mnie najważniejsze było to, że robię to – co lubię. Radość i satysfakcja z pracy rekompensowała zmęczenie i życie w biegu. Ale niestety same uczucia nie były w stanie utrzymać obciążonego organizmu na wysokich obrotach.

Pierwszym objawem tego, że coś zaczyna się dziać była senność. Wszędzie szukałam miejsca żeby się położyć: w pracy, w domu, podczas przerwy. Normalnie funkcjonowałam tylko na zajęciach, kiedy ludzie i muzyka wyzwalali we mnie adrenalinę i dawali siłę do działania.

Włosy zaczęły mi bardzo wypadać, miałam przebarwienia na paznokciach, które cały czas się łamały. Znużenie powodowało to, że moja koncentracja po zajęciach spadała do poziomu zero, wrażenia innych po rozmowie ze mną były następujące:

  1. „Ona ma wszystko gdzieś, nie zależy jej!”
  2. „ Co za niedoinformowana osoba!”
  3. „ Ona mnie nie lubi!”
  4. „ Cały dzień nie ma jej w domu, a jak chcę porozmawiać to mnie w ogóle nie słucha!”

Tak wyglądało to z perspektywy innych osób, oczywiście jak zmusiłam mój umysł i bardzo się skupiłam to było dobrze. Ze względu na to że każdą wolną chwilę wykorzystywałam na sen moje posiłki stały się bardzo nie regularne… Po pewnym czasie zaczęły się straszne bóle głowy. Wydawało mi się, że moje ręce i nogi ważą tonę. W każde ćwiczenie, które wykonywałam wkładałam wzmożoną siłę. Podczas zajęć potykałam się o moje nogi, bo nie miałam siły ich podnosić. Przyszedł czas, że już  podczas rozgrzewki brakowało mi tchu, odczuwałam mrowienie na twarzy, każda zmiana pozycji powodowała zawroty głowy, aż pewnego dnia nie byłam w stanie wstać z łóżka, bo się przewracałam i wtedy mój mąż zabrał mnie do lekarza. Zaczęły się badania, a później cały proces leczenia, który zniszczył mi kondycję, z dnia na dzień odciął od pracy. Okazało się że mam anemię i to już nie pierwszą w mojej historii leczenia. Jako że jest ona przewlekła  przede mną jeszcze gastroskopia i kilka innych badań. Czuję się jakby ten czas był po prostu wycięty z mojego życiorysu.

Teraz najważniejsze jest dla mnie moje zdrowie i samopoczucie, czas spędzany razem z mężem. Powoli będę wracać do sportu i realizować się w mojej dziedzinie (nie wiem czy wiecie ale studiuję germanistykę). Teraz będę miała więcej czasu dla siebie, będziecie mieć możliwość oglądać jak to jest na nowo budować kondycję i układać życie zawodowe.

P.S

Ciekawa jestem czy są wśród Was osoby, które tak jak ja zmagają się z anemią? Jeśli tak to podzielcie się ze mną Waszymi sposobami na tę chorobę.

Jeśli są osoby, które przez chorobę musiały przystopować ze sportem, to napiszcie proszę jak sobie poradziliście, czy wróciliście do sportu i jak szybko udało się Wam dojść do formy.